
RELACJA: Gorillaz w Warszawie
Długo wyczekiwany koncert zespołu Gorillaz odbył się w przestrzeni Teatru Nowego w Warszawie przy udziale specjalnych gości.
Było jasne, że zespół, który od wydanej 6 lat temu płyty wraca szturmem na scenę, żeby zagrać kilka koncertów w Europie zapowiadających dłuższą trasę w późniejszej części tego roku zostanie przyjęty entuzjastycznie przez fanów. Specjalny występ muzyków w ramach ekskluzywnej trasy obejmującej Warszawę, Katowice, Budapeszt i Kolonię był możliwy dzięki operatorowi T-Mobile, który przygotował całą oprawę koncertu i zajął się jego promocją nie tylko wśród swoich abonentów.
Koncert zaczął się od aplauzu publiczności na widok wchodzących na scenę muzyków i od razu było wiadomo, że to będzie świetny wieczór. Promujący nową płytę "Humanz" set Gorillaz zaczął się od dynamicznego hiphopowego "Ascension" żeby swobodnie przejść w nieco wolniejsze "Saturnz Barz" w towarzystwie intensywnych świateł i wizualizacji na których mogliśmy oglądać fragmenty animacji z teledysków zespołu oraz śpiewających wirtualnych gości. Jednak nie tylko głosem ale także i ciałem byli w Warszawie m.in. muzycy De La Soul, którzy wykonali utwór "Momentz", pojawił się również Peven Everett grając na trąbce w kawałku "Strobelite". Muzyków z Gorillaz wspierali także Zebra Katz, czy Jehnny Beth śpiewająca w zamykającym set utworze "We Got the Power".
Jednym z najbardziej elektryzujących momentów pierwszego setu było niewątpliwie wykonanie utworu "Charger", w którym Damon Albarn zbliżał się do publiki i chłodził gorący tłum fanów wodą z butelek. Było rzeczywiście gorąco, imprezowo ale i z przekazem politycznym w stronę tego co kraj Damona wyprawia oraz aby nie wierzyć we wszystko co słyszy się z odbiorników.
Cały koncert nie dawał chwili wytchnienia i pochłonął całą uwagę publiczności swoim rozmachem, kolorowymi wizualizacjami oraz oczywiście charyzmą Albarna. Wokalista udowodnił, że sprawdza się na scenie również w tym wydaniu, jednym z wielu, z których jest znany. Jego swoboda i luz w poruszaniu się po scenie i dźwiękach intensywnej muzyki Gorillaz zagwarantowały znakomite widowisko zagrane z rozmachem i wypełnione wieloma momentami, które uczestnicy koncertu będą jeszcze pamiętać długo. Na bis nie zabrakło utworów takich jak "Stylo" czy zaśpiewane wspólnie z fanką zaproszoną ze sceny przez Damona "Clint Eastwood"
Gorillaz nieustannie zaskakują pomysłami, żeby urozmaicić swoją twórczość za pomocą technologii. Niejednokrotnie zespół używał na scenie hologramów swoich komiksowych postaci. Nadchodzący koncert w Kolonii będzie jako pierwszy w historii streamowany w 360 stopniach. Niewątpliwie można ich zatem nazwać zespołem przyszłości, śledząc ich karierę zawsze towarzyszy ciekawość co muzycy zaprezentują kolejnym razem. Miejmy nadzieję przekonać się niebawem.
Tekst: Krzysztof Magura
Zdjęcia: Materiały organizatora