
RECENZJA: Strachy Na Lachy - "Przechodzień o wschodzie"
Pidżamę Porno pamiętam jeszcze z czasów gimnazjalnych, była bowiem tłem do wielu towarzyskich spotkań. W tym czasie nie ominęło mnie również dokładne zapoznanie się z ich dyskografią, aż w końcu "Marchew w butonierce" wylądowała jako mój budzik. Do tego zespołu mam więc stosunek sentymentalny, upłynęło jednak nieco wody w Wiśle, nim przekonałam się do Strachów, ale później była to już miłość na całe życie.
Choć od premiery "Przechodnia o wschodzie" minęło już kilka miesięcy, nieco zajęło mi nim zdecydowałam się zapoznać z zawartością krążka, być może wynikało to z pewnych obaw o jakość płyty, ale czy słusznie się obawiałam? Zaczyna się od rockowego singla „Co się z nami stało?”, w którym Grabarz kreśli obraz współczesnej Polski i społeczeństwa, to taki manifest o otaczającej nas rzeczywistości. Można zadać pytanie, o to, czy singiel oddaje nastrój płyty? Częściowo. Zgodnie z porzekadłem, że nie należy oceniać książki po okładce, nie sugerujmy się też w pełni singlem. Idąc dalej otrzymamy wyznanie Grabarza pod tytułem "Nazywam się Grabowski", muzyk poświęca ten utwór jednak nie tylko sobie, ale i Poznaniowi. Trochę więc tu wyznań, nieco podsumowań. Kawałek brzmi dość Pidżamowo. Momentami uznać możemy to nawet za kontynuację "Ezoterycznego Poznania". Wtedy było jednak melodyjnie, teraz jest raczej gorzko. Po tych rozliczeniach nadchodzi pora na wpadającą w ucho "Katastrofę szczęścia". To już takie typowe granie, które znamy. Grabowski trafnie opisuje co go denerwuje, rzeźbi rzeczywistość. Grabarz znowu pochwalić może się świetnymi tekstami, posłuchajcie choćby – "Wezmę twój lęk, w mojej zmieści się ręce. Za oknem świat, którego żadne z nas nie chce". Na tej płycie nie zabrakło też miejsca dla Absolutu, pojawia się on dwukrotnie, po raz pierwszy w utworze - "Matka Boska", drugi raz w "Przechodniu w ogrodzie". Przesłuchując tych utworów, zastanawiam się, czy jeszcze ktokolwiek inny w Polsce potrafi tak podać poważne tematy przy udziale lekkich melodii.
Jak zawsze i na tym albumie nie zabrakło miejsca dla miłości. Posłuchamy o niej kilkukrotnie, między innymi w singlowych "Twoich motylkach", których nie każdy im wybaczy, z racji tekstu czy brzmienia. Ostatecznie to jednak całkiem ładna piosenka i warto dać jej szansę. Wcześniej wspomniana tematyka kontynuowana jest w "Nie zakochuj się w wietrze", choć ma zupełnie inny wydźwięk. Tutaj Grabarz opisuje miłość bez pozytywnego zakończenia. Jest ładnie i gitarowo. Po tym zestawie następuje kolej na nieoczywisty "Krótki sznur", który brzmi niczym kiedyś "List do Che". Piosenka może pochwalić się motywami ludycznymi i chwytliwym refrenem. W podróż po onirycznych krainach zabierze nas natomiast "Obłąkany obłok", również o miłosnym zabarwieniu. Smaczku dodaje mu udział damskiego wokalu. Na koniec otrzymamy lekkie "Podziemne przejście".
"Przechodzień o wschodzie" ma w sobie wszystko za co kochamy Strachy. Jest poetycko, czasem podwórkowo i z całą masą rymów częstochowskich, ale wszystko to podane w odpowiednich proporcjach. Jeśli szukacie kilku wersów na wiadomość zaadresowaną do swojej drugiej połówki, znajdziecie je tu. Przy pomocy prostych środków zespołowi znowu udało się dotrzeć do głębi mojego serca i je poruszyć. Zawartość albumu z całą pewnością świetnie sprawdzi się na koncertach, ale i jako tło do wiosennych spacerów.
Spis utworów:
1. Co się z nami stało
2. Nazywam się Grabowski
3. Katastrofa szczęścia
4. Matka boska
5. Twoje motylki
6. Nie zakochuj się w wietrze
7. Przechodzień w ogrodzie
8. Obłąkany obłok
9. Krótki sznur
10. Podziemne przejście
Autor: Monika Matura
Ocena: 5/6
Warto posłuchać: "Katastrofa szczęścia", "Krótki sznur", "Przechodzień w ogrodzie"