
RECENZJA: Slash - "Living the Dream"
Choć większości osób Slash kojarzyć może się z Guns N’ Roses i niesamowitymi riffami w ich utworach, to warto zaznaczyć, że muzyk ma na swoim koncie również albumy solowe. Niedawno na półki sklepowe trafił trzeci album "Living the Dream". Czy warto się z nim zapoznać?
Gdy Slash postanowił nagrać solowy album byłam sceptycznie nastawiona. Mój sceptycyzm nie trwał jednak zbyt długo. Wystarczyło, że sięgnęłam po album "Apocalyptic Love", by przekonać się, że ten album to prawdziwa petarda. Duża w tym zasługa zaproszonych gości, pośród, których brylowała między innymi Fergie. Mój entuzjazm nieco osłabł po przesłuchaniu "World of Fire", a jak było w przypadku "Living the Dream"? Podobnie jak w przypadku poprzedniego albumu Slash zdecydował się wyłącznie na jednego wokalistę w postaci Mylesa Kennedy'ego. Zdaniem niektórych albo się go kocha, albo nienawidzi. Ja żywię do niego uczucia pozytywne, choć daleko mi do miłości.
Album zaczyna się od "The Call of the Wild", ten utwór jest po prostu świetny. Niezgorsze jest również "Serve You Right”. Troszkę wolniej ale nadal z mocną gitarą i przebojowo prezentuje się "My Antidote". Zatrzymujemy się jednak tylko na chwilę, bo przy "Mind Your Manners" znowu pędzimy z pełną prędkością. Znowu mnóstwo energii i ognia. Zwalniamy dopiero przy "Lost Inside the Girl". Jednak nie zabrakło tu też miejsca na soczyste riffy. Po drodze warto zatrzymać się też na dłużej przy „Red Between The Lines”, leniwie wleczącym się, pełnym gitary w różnych odsłonach. „Slow Grind” nie zapada w pamięć na długo ale bawimy się miło. Przed końcem warto jeszcze zapoznać się z balladowym „The One You Loved Is Gone”. Odświeżająco brzmi także „Driving Rain”, który słusznie został wybrany na singiel. Miłośnikom gitary polecam zaś dobrze skrojony "Sugar Cane".
Choć większości z tych kawałków nie zapamiętacie, to ilekroć włączycie ten album będziecie się dobrze bawić. Produkcja stoi na wysokim poziomie a wokal Mylesa brzmi czysto. W całości album "The Call of the Wild" prezentuje zespół, który zdecydowanie jest w formie. To kawałek dobrej, rzemieślniczej pracy, nie jest to pewnie płyta, którą absolutnie trzeba przesłuchać, ale jeśli kochacie gitary i dobrze skrojone utwory, to album dla Was. Slash jest na takim etapie, że nie musi nikomu nic udowadniać, ma spore doświadczenie i grono wiernych fanów. Wszystko to sprawia, że teraz może grać dla czystej przyjemności i to zdecydowanie słychać na recenzowanym przeze mnie albumie. Płyta jest pełna wpadających w ucho riffów, energetycznych melodii i udanych solówek. "Living the Dream" to solidny album, którego Slash nie musi się wstydzić. Ten krążek prawdopodobnie nie przekona Was do Slasha, jeśli nie należycie do jego zwolenników. Jeśli jednak jesteście fanami gitarzysty, prawdopodobnie przypadnie Wam do gustu.
Tracklista:
1. The Call of the Wild
2. Serve You Right
3. My Antidote
4. Mind Your Manners
5. Lost Inside the Girl
6. Read Between the Lines
7. Slow Grind
8. The One You Loved Is Gone
9. Driving Rain
10. Sugar Cane
11. The Great Pretender
12. Boulevard of Broken Hearts
Autor recenzji: Monika Matura
Ocena: 4/6
Warto posłuchać: "Driving Rain", "The Call of the Wild", "Serve You Right".