
RECENZJA: Camila Cabello - "Romance"
Rok po wydaniu debiutu autorka hitu "Havana" wraca z nowym albumem, udowadniając, że nie jest gwiazdą jednego przeboju. Czy ta szybkość nie odbiła się negatywnie na jakości materiału?
O tym, że Camila Cabello ma talent, mogliśmy się przekonać już niejeden raz. Wokalistka, która swoją karierę rozpoczęła od występu w programie „X-Factor”, właśnie tam poznała swoje przyszłe koleżanki z zespołu Fifth Harmony. Dwie płyty później Cabello postanowiła opuścić szeregi zespołu i rozpocząć solową przygodę, czego efektem była płyta „Camilla”, bardzo udana, należy dodać. Po imiennej płycie kubańskiej wokalistki czas na „Romance”. Przyznaję, że kiedy po raz pierwszy przesłuchałam tego albumu, miałam względem niego mieszane uczucia, pomogło dopiero powtórne podejście. Potrzebowałam ponad 3 miesięcy na to, by do niego wrócić i w pełni go docenić. Na albumie znajduje się 14 piosenek, to zestaw większy od standardowej ilości, przy takiej liczbie potrzeba naprawdę niezłych kompozycji, by utrzymać uwagę słuchacza i nie zanudzić go. Czy Cabello udała się ta sztuka?
Drugi album Amerykanki to naprawdę udana płyta, której słucha się z wielką przyjemnością i która, co ważniejsze, posiada własne brzmienie, które trudno pomylić. Otrzymujemy porządną dawkę latynoskiego popu, która zostanie z nami na dłużej. Na płycie w zasadzie nie ma kawałków słabszych, choć być może niektórzy będą narzekali, że brakuje tu kawałków pokroju „Havana”, choć „Seniorita” śmiało może z nią konkurować. Pod względem tekstowym wokalistka porusza tematy związane z miłością i wątpliwościami z nią związanymi. Tytuł albumu nie kłamie – to romans w czystej postaci, przy mieszance kubańskich dźwięków, energetycznego popu i charakterystycznego wokalu Cabello. Wspomniana duża ilość materiału absolutnie nie nudzi. Piosenki są bardzo różnorodne i melodyjne. Duże wrażenie robi, chociażby otwierające płytę „Shamless” skąpane w elektronicznych bitach. Do tańca zachęcają nas między innymi „Liar” i „Seniorita”. Choć w zasadzie cała płyta to zbiór hitów. Posłuchajcie zmysłowego „Bad Kind of Butterflies”. Nawet uderzające w spokojniejsze rytmy „Easy” ma w sobie pierwiastek przebojowości.
„Romance” to 46 minut porządnego popu, który umili niejedną podróż samochodem, świetnie sprawdzi się też jako tło dla domowej randki.
Tracklista:
1. "Shameless"
2. "Living Proof"
3. "Should've Said It"
4. "My Oh My" feat. DaBaby
5. "Señorita" feat. Shawn Mendes
6. "Liar"
7. "Bad Kind of Butterflies"
8. "Easy"
9. "Feel It Twice"
10. "Dream of You"
11. "Cry for Me"
12, "This Love"
13. "Used to This"
14. "First Man"
Autor recenzji: Monika Matura
Ocena: 5/6
Warto posłuchać: "Liar", "Bad Kind of Butterflies", "Shameless"