
14 października 2022
10:00
BEZBŁĘDNY! - relacja z koncertu KALEO w Klubie Stodoła
Gdyby koniecznością było podsumowanie koncertu KALEO tylko jednym słowem było by to zdecydowanie słowo "BEZBŁĘDNY". Na szczęście nie musimy się tak ograniczać, zatem przejdźmy do rzeczy.
Foto: Bartek Hałat
Koncerty klubowe mają to do siebie, że już od samego wejścia atmosfera przesiąknięta jest ekscytacją. Tak było i tym razem. Publiczność zgromadzona w warszawskiej Stodole wyczekiwała gwiazdy wieczoru. Na szczęście oczekiwanie to uprzyjemnił wprost genialny support. Junius Meyvant, bo o nim tutaj mowa, z niezwykłą charyzmą zachęcił tłum do wspólnego śpiewania, a jego pogodne usposobienie sprawiło, że człowiek od razu się uśmiechał. Koncert minął zaskakująco szybko i widać było, że tłum zgromadzonych pod sceną słuchaczy czuł niedosyt, wyrażając go głośnymi oklaskami i skandowaniem, co wywołało u Junius’a niedowierzanie. Odnosiło się wrażenie, że nie spodziewał się, aż tak gorącego przyjęcia.
![[img:2]](/img/artykuly/zdjecia/bezbledny-relacja-z-koncertu-kaleo-w-klubie-stodola-111369.webp)
To co wydarzyło się zaledwie 30 minut później rozłożyło wszystkich zgromadzonych w klubie na łopatki. Koncert Kaleo rozpoczął się od Break My Baby - utworu z drugiego studyjnego krążka zatytułowanego „Surface Sounds”. Ten energetyczny kawałek dał doskonały przedsmak tego, co miało się dziać przez kolejne niespełna 1,5 godziny. Islandzka grupa podczas całego koncertu doskonale budowała napięcie. Po Broken Bones, który był kolejnym numerem z setlisty, zespół nieco zwolnił tempo przechodząc płynnie do jednego ze swoich największych osiągnięć. Od pierwszych sekund „Can’t go on without you” sala zamarła, by od pierwszych słów pojawiających się w piosence śpiewać razem z Juliusem. To było niesamowite doświadczenie. All the Pretty Girls było łagodnym przejściem w świat country zafundowanym w Automobile, by następnie wywołać ciarki na całym ciele za sprawą Backbone.
Nieco lżejszy i zdecydowanie bardziej taneczny Hey Gringo zapowiadał to, co nadciągało wraz z kolejnym numerem, a mianowicie Hot Blood był prawdziwą eksplozją energii sprowokowanej dźwiękami pochodzącymi ze sceny. Zgromadzona w Stodole publiczność oszalała skacząc i klaszcząc w rytm zespołu. Outro tego utworu, mimo, że tylko instrumentalne, nie zostawiło na nikim suchej nitki i wprost wywróciło wszystkich od środka. Po takiej euforii nadszedł czas na delikatne zwolnienie. Brother Run Fast zagrane w akompaniamencie klawiszy za którymi zasiadł Julius znów zmusiła publiczność do skupienia się na niezwykłej barwie głosu wokalisty. Dlatego kolejny numer czyli Vor í Vaglaskógi, był idealnym dopełnieniem tej części koncertu. Po spokojniejszych kawałkach przyszła kolej na zdecydowanie mocniejsze i bardziej energetyczne Free the Slave oraz Skinny, a na koniec najbardziej popularny Way Down We Go. ![[img:3]](/img/artykuly/zdjecia/bezbledny-relacja-z-koncertu-kaleo-w-klubie-stodola-111370.webp)
![[img:3]](/img/artykuly/zdjecia/bezbledny-relacja-z-koncertu-kaleo-w-klubie-stodola-111370.webp)
Jako bis zespół zdecydował się wykonać utwory No Good oraz Rock’n’Roller, numery które wyzwoliły, jak się okazało, niekończące się pokłady zgromadzonej w klubie energii.
Podsumowując, koncert Kaleo z mojej perspektywy był wydarzeniem w każdym aspekcie idealnym. Niezwykłe budowanie napięcia na początku, aż do momentu eksplozji w Hot Blood, następnie nieco spokojniejsze numery, aby delektować się barwą głosu i zebrać energię na zamykające koncert trzy ostatnie kawałki. Zespół ma niesamowity timing, stanowią nie tylko tło dla niezwykłego głosu wokalisty, ale też cudownie go uzupełniają. Jeżeli chodzi o postać samego Juliusa to ciężko uwierzyć, że Stany nie są jego ojczystą ziemią i nie pochodzi z Teksasu. Choć dowodem tego, iż jest Islandczykiem może być jego niezwykła skromność i to, że jest nieco zamknięty w sobie. I mimo, że od frontmanów oczekuje się większej interakcji z fanami, minimalizm jaki Julius zachował w kontakcie z publicznością zupełnie mi nie przeszkadzał. Wszystko składało się w jedną całość i było cholernie autentyczne. Wytrwali fani czekający pod klubem również zostali zaspokojeni. Po koncercie można było poprosić o zdjęcie i autograf basistę Daniela oraz perkusistę Davíð’a. Po jakimś czasie pojawił się również sam Julius.
Niestety nie zdążyłam załapać się na zdjęcie, ale jak odchodził powiedział wyraźnie „next time”. Więc kto wie? ;)
Tekst: Dorota Bogacz-Hałat
Foto: Bartek Hałat
Organizatorem koncertu KALEO w Klubie Stodoła była agencja Live Nation
![[img:8]](/img/artykuly/zdjecia/bezbledny-relacja-z-koncertu-kaleo-w-klubie-stodola-111375.webp)
![[img:4]](/img/artykuly/zdjecia/bezbledny-relacja-z-koncertu-kaleo-w-klubie-stodola-111371.webp)
![[img:5]](/img/artykuly/zdjecia/bezbledny-relacja-z-koncertu-kaleo-w-klubie-stodola-111372.webp)
![[img:6]](/img/artykuly/zdjecia/bezbledny-relacja-z-koncertu-kaleo-w-klubie-stodola-111373.webp)
![[img:7]](/img/artykuly/zdjecia/bezbledny-relacja-z-koncertu-kaleo-w-klubie-stodola-111374.webp)
Teledyski KALEO:
reklama