Krzysztof Skiba „Kobiety są naiwne” (recenzja książki)
Felieton to jeden z najtrudniejszych gatunków dziennikarskiej sztuki. Dobry felietonista powinien charakteryzować się celną obserwacją rzeczywistości, dystansem do niej i siebie samego, dużą wiedzą ogólną i oczywiście „lekkim piórem”. O tak oczywistych cechach jak inteligencja i poczucie humoru nie muszę chyba wspominać. Moim mistrzem w tym fachu był nieodżałowany Stanisław Tym, który błyskotliwe spostrzeżenia podawał w prześmiewczy, ale jednocześnie skłaniający do refleksji sposób. Jeśli zaś chodzi o felietony muzyczne, to wyróżniłbym Wiesława Weissa, który dużą wartość merytoryczną przedstawia w sposób zachęcający do wyciągania własnych wniosków. Krzysiek Skiba łączy obie te szkoły (co ciekawe, podobnie jak Tym, Skiba publikował swoje felietony w tygodniku „Wprost”, a robi to aktualnie w magazynie „Teraz Rock”, którego Weiss jest redaktorem naczelnym). W swoich – pisanych w charakterystycznym stylu - felietonach nie pisze on tylko o, jakże bliskiej jemu i mi, muzyce i satyrze.
„Kobiety są naiwne” to już trzecia (po „Skibą w mur” z 2006 roku oraz „Polska bez gaci” z roku 2021) książka będąca dowodem jego felietonistycznego i publicystycznego talentu. Tym razem jednak lider i frontman zespołu Bic Cyc, happener, konferansjer, stand-uper i showman pozwolił czytelnikom delektować się nie tylko felietonami. W recenzowanej tu książce znajdą się bowiem też opowiadania i eseje Autora. Część znana jest osobom śledzącym social media Skiby, ale większość powstała premierowo na potrzeby tej książki – publikacji, która w pigułce oddaje to, z czego Krzysiek słynie. Wprawdzie zawarte w książce teksty mają przede wszystkim satyryczny charakter, ale posiadają też drugie – a czasem nawet trzecie i kolejne – dna. Najbardziej dosadnie, konkretnie i krytycznie, Krzysiek punktuje działania poprzedniej ekipy rządzącej naszym krajem. Krytyka działalności PiS-u (i jego rozległych „ramion”) jest wyraźnie zrozumiała, ostra i nie unika jasnego przekazu odnoszącego się także do konkretnych osób. I choć często jest ona w przysłowiowy „punkt,” to jednak sarkastyczna ocena ludzi, którzy nami rządzili i chcą – o zgrozo – robić to ponownie, jest trochę śmiechem przez łzy. O politykach Krzysiek pisze też jednak w uniwersalnym i groteskowym kontekście, mogącym dotyczyć każdego posła i senatora z każdej partii.
Z większym entuzjazmem czytałem przede wszystkim teksty na temat tego, na czym Krzysiek zna się jak mało kto, czyli kulisów polskiego show-biznesu. Fikcja literacka subtelnie przenika się tu z rzeczywistością, dając przy tym zabawny obraz tego, czego wielu się z pewnością domyśla, ale mało kto doświadczył. Autor tej książki i owszem, może dzielić się refleksjami na temat imprez po rockowych koncertach (znakomity tekst o tytule „Naciągana sprawa” świetnie koresponduje zresztą z jednym z hitów Big Cyca, utworem „Guma”), przebiegu tras koncertowych czy środowiska „polskich Elvisów”. Akcentów muzycznych w książce jest więcej, ale o dziwo to wątek teatralny, opisany z charakterystyczną dla Krzyśka swadą i humorem, przykuł chyba moją największą uwagę. „Nie mam już wolnych terminów…” to właściwie opowiadanie i jednocześnie najdłuższy tekst, który pojawił się w tej książce. Dotyczy on czasu, w którym Krzysiek współpracował z Teatrem Buffo i był jednym z bohaterów „Karuzeli marzeń” – widowiska będącego połączeniem teatralnego spektaklu i muzycznej komedii utrzymanej w konwencji telewizyjnego show. Dowiedzenie się, jak wyglądała cała otoczka tego scenicznego dzieła, było dla mnie fascynującą i wciągająca lekturą!
Ale Krzysiek pisze oczywiście nie tylko o polskim „szoł-bizie” i polityce. W książce nie brakuje nawiązań do jego rodziny, ale też bohaterskiej przeszłości zarówno jego, jak i jego kolegów, którzy w grudniu 1981 roku wojowali z ZOMO („Włoskie buty”); piętnowania idiotycznych praktyk (jak np. konne podróże nad Morskie Oko w najkrótszym w książce tekście „Bicie konia”), ale też polskich przywar, takich jak pijaństwo, zawiść, antysemityzm czy religijność na pokaz. Mamy tez akcent pozaziemski, którego nie powstydziłby się sam Stanisław Lem („A jednak Rosjanie!”). Nie zabrakło także swoistego hołdu dla wspomnianego we wstępie Stanisława Tyma, o którym Krzysiek pisze w kontekście kultowej i ponadczasowej komedii „Miś”. Pisze on też jednak o tematach zupełnie innych, poczynając od życia kaskadera, poprzez kulisy bardzo nietypowego pogrzebu, na przygodach psa-erotomana kończąc.
A tytułowe kobiety? O nich też oczywiście jest, choć znacznie mniej, niż mógłby sugerować tytuł książki. Możemy jednak przeczytać o perypetiach tak różnych przedstawicielek płci pięknej, jak aktorki, celebrytki, groupies, emerytki, a nawet… pani w średnim wieku, wojującej z pomnikiem Karola Wojtyły!
Książka przede wszystkim bawi, ale też niezwykle trafnie pokazuje absurdy (nie tylko) polskiej rzeczywistości. Jednak poza ogromną dawką humoru przybliża wiele ciekawostek i skłania do spojrzenia na świat z innej perspektywy. Polecam!
Autor recenzji: Michał Bigoraj
Autorka zdjęć: Muzyczne Pocztówki Karoli