Trębacz Dominic NToumos na finał Warsaw Summer Jazz Days

Tegoroczny Festiwal Warsaw Summer Jazz zakończył koncert belgijskiego trębacza Dominica N'Toumosa. Muzyk zaprezentował program, który niewątpliwie docenili miłośnicy „mocnego” brzmienia. Obok popisowych improwizaji na trąbce, artysta urozmaicał swój występ wokalnymi wstawkami.

Finałowy koncert Festiwalu Warsaw Summer Jazz Days należał do przedstawiciela prężnie rozwijającej się sceny jazzowej Walonii-Brukseli. Na piazzy Złotych Tarasów zagrał trębacz Dominic N'Toumos.
Belgijski artysta greckiego pochodzenia zaprezentował projekt, który stylistycznie umiejscować można między ostatnim nagraniem Milesa Davisa „Doo-Bop”, a rockowymi motywami rodem z muzyki zespołu The Doors.

Jego warszawski koncert z pewnością przypadł do gustu wszystkim miłośnikom pogranicza gatunków, gdzie najważniejsza jest dynamika i ostre brzmienie. A Dominic N'Toumos z tym drugim niewątpliwie trudności nie miał. Łącząc elementy jazz-rockowe z odrobiną funku dał pokaz muzyki, której słucha się z wielką przyjemnością. Pulsujące brzmienie podszyte elektrycznym dźwiękiem towarzyszących mu gitarzystów od razu wpadało w ucho. To chyba z uwagi na swoje greckie pochodzenie, ten belgijski trębacz wykazywał się nieprzeciętną energią i sceniczną swobodą. Nie obce mu były bowiem zarówno taneczne kroki jak i niski wokal, który akurat nie do końca pasował do całości prezentowanego materiału.

Szkoda, że występ tego muzyka miał miejsce na piazzy, gdzie większa część jazzowej publiczności tego wieczora chyba nie zdołała dotrzeć. Jednak nic straconego, bo być może artysta ten będzie gościem Akwarium-Jazzarium, które otworzyć ma się na jesieni.

 

Podsumowując, tegoroczny Festiwal Warsaw Summer Jazz Days z pewnością zapisze się w historii tej imprezy. Zgromadził bowiem jedne z największych gwiazd światowego jazzu. Długo będziemy pamiętać bigbandowy występ Wyntona Marsalisa czy soulową Natalie Cole na Torwarze. Także polscy młodzi muzycy jazzowi wzbudzili zainteresowani stołecznych fanów jazzu, prezentując projekty, które szczególnie zainteresowały miłośników „cięższego” trudnego do zaszufladkowania brzmienia. Jednak największe emocje wzbudził długooczekiwany występ legendy saksofonu, króla free-jazzu Ornette'a Colemana. To właśnie jego koncert był największym wydarzeniem, które prawdopodobnie się już więcej nie powtórzy.