Trzeba zacząć walczyć o pewne ideały - wywiad z L.U.C
7 grudnia 2009
Robi się z ciebie artysta coraz bardziej zaangażowany społecznie. Nie boisz się, że zniechęci to do ciebie twoich starszych słuchaczy?
Taka droga na pewno jest ryzykowna, ale od lat moją podstawową dewizą jest absolutna szczerość. Myślę, że nigdy nie zrezygnuję ze swoich dziwacznych pomysłów i faz. Na przykład z jeżdżenia na deskorolce pod wodą, czy odkurzania miasta. Ta forma na pewno wciąż będzie mi bliska. Z drugiej strony jako prawie trzydziestoletni facet nie mam już jakiejś wyraźnej potrzeby tarzania się na mieście w kałużach. Dojrzewam i już powoli przy takich happeningach trochę się głupio czuję. Poza tym obserwując świat i widząc ile w około jest chaosu i zła czasami stwierdzam, że oprócz tego odkurzania miast i śpiewania o chudych kosmitach trzeba zejść na ziemię i zacząć walczyć o pewne ideały, bo inni za nas tego nie zrobią.
Bycie patriotą. Co to w ogóle dzisiaj dla ciebie znaczy?
Jestem zwolennikiem raczej luźnych definicji i teorii. Nie chciałbym tutaj tworzyć jakiś prądów nacjonalistycznych, czy prawicowych. Broń boże! Dzisiaj dla mnie w pojęciu tym zawiera się na pewno pewien wymiar ekonomiczny, czyli działania na rzeczy usprawniania naszego kraju, robienia wszystkiego by lepiej funkcjonował. To oznacza na przykład zwyczajne wykonywanie zawodów, w których czujemy się dobrze i w których czujemy, że coś ojczyźnie możemy dać. Patrzeniu na samych siebie również przez pryzmat bycia w Unie Europejskiej oraz życiu w umiarze i dystansie przejawiającym się choćby w odcięcia się od tego chorego amerykanizmu. Wiesz, hiperkonsumpcja i te beznadziejne wzorce z zachodu. Patriotyzm dzisiaj to też oczywiście pamięć, szacunek dla własnej historii. Nie możemy zapominać o wielu ludziach, którzy ciężko pracowali, nierzadko umierali za to, że choć po dziurawych, to jednak jeździmy po własnych drogach.
Nie masz wrażenia, że płyty takiej jak "39/89" są o tyle niesłuszne, że w pewien sposób utrwalają ten wciąż martyrologiczny wizerunek naszej historii? Husarią na czołgi?
Jesteś raperem, jednak na "39/89" nie powiedziałeś ani słowa. Głos oddałeś takim postaciom jak Lech Wałęsa, Józef Beck, czy generał Jaruzelski.
Trochę bagatelizując, można powiedzieć, że nigdy nie było płyty na której koło siebie rymowałyby takie postacie jak Jan Paweł II, Wałęsa, Jaruzelski, Gomułka i Hitler. Mam więc na albumie najlepszych gości [śmiech]. A bardziej na serio, to ten temat jest tak strasznie poważny, dotyka tak różnych aspektów ludzkiej natury, że nie byłem w stanie się wypowiadać, mądrzyć. Postanowiłem w ogóle nie fałszować tych wydarzeń swoimi tekstami, nie oceniać nie wartościować. Chciałem opowiedzieć o historii wykorzystując ją samą, sięgając po komunikaty prasowe, czyli rzeczy jednak niepodważalne. Nie komentowałem tego bo bałem się, że mogę to zepsuć. To jest taka historia, że żadne mądre słowa nigdy nie będą na miejscu.
Płytę ozdabiają logotypy IPN-u i ECS-u. W jaki sposób te instytucje wsparły twój projekt?
W pewien sposób obie uratowały ten album. Co prawda to mój autorski projekt, ale jednak dotyka on rzeczy wspólnych dla całego narodu więc miałem nadzieję na jakieś wsparcie. IPN i ECS mi pomogły w najbardziej krytycznym momencie. Raz, była to pomoc finansowa. Dwa miałem fantastyczny dostęp do archiwów, których nie było w Polskim Radio. Po trzecie Europejskie Centrum Solidarności wsparło niejako trasę koncertową. Dzięki nim na All About Freedom 11 listopada spotkały się trzy pokolenia muzyków – Ja, Leszek Możdżer i Zbigniew Namysłowski.
Na bazie płyty "39/89" powstanie film, przy którym pracuje m.in. Tomasz Bagiński.
Nie chciałbym szafować nazwiskiem Tomka, on obecnie skupia się przede wszystkim nad "Hardcorem" i kilkoma innymi projektami. Natomiast rzeczywiście Platige Image jako studio graficzne, które wkręca się w takie różne historyczne produkcje pracuje już nad filmem. Obecnie jesteśmy na etapie nazwijmy to składania wniosków, zbierania funduszy i gromadzenia materiałów archiwalnych i najróżniejszych konsultacji z historykami. Obraz będzie składa się z kronik połączonych z animacją, całość jest olbrzymim projektem, który będzie trwał około 90 minut. To będzie nowa jakość w kinie, Z jednej strony połączenie czegoś na kształt dokumentów discovery i publicystyki dlatego wymaga to od nas czasu i dużo pracy.
Zdjęcia: Bartosz.maz







