"W bólu rodzą się rzeczy piękne" - wywiad z Martą Król
Autor: Monika Matura • 7 czerwca 2014
Marta Król - absolwentka Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej w Bytomiu, mająca na swoim koncie nominacje do nagrody Mateusz 2011 oraz Fryderyk 2012, w kwietniu wydała swój drugi album "Thank God I'm A Womam. Nam opowiedziała o swoich początkach, marzeniach oraz muzycznych planach.
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z muzyką? Uczęszczałaś do szkoły muzycznej, czyżby ktoś z rodziny zaraził Cię muzyką, czy może to indywidualne zamiłowanie?
Marta Król: Od najmłodszych lat muzyka towarzyszyła mi w domu rodzinnym. Otaczały mnie dźwięki fortepianu i fletu grane przez starszą siostrę, która ostatecznie stała się także moim odniesieniem w wyborze szkoły muzycznej. Była to jednak decyzja podjęta z potrzeby serca, bardzo świadoma jak na wiek 7 lat. Potrzeba obcowania z muzyką była we mnie na tyle silna, że nie miałam wątpliwości co do wyboru dalszej drogi.
Masz na swoim koncie kilka nagród muzycznych, czy jest taka, którą szczególnie chciałabyś otrzymać?
Właściwie nigdy nie zastanawiałam się nad tą kwestią. Rozpatrując dotychczasowe osiągnięcia, paradoksalnie na dzień dzisiejszy to nominacje do nagród Fryderyk oraz Mateusz, są dla mnie najważniejsze. Myślę, że marzeniem wielu polskich artystów są wspomniane wyżej nagrody, tak więc i w moim przypadku ich otrzymanie byłoby wielką radością. Natomiast moje działania nigdy nie koncentrowały się na osiąganiu sukcesów. W muzyce chcę być wierna sobie, swojej wrażliwości, dawać innym piękno obecne w sztuce. Jeżeli udaje się tym dotknąć drugiego człowieka, to największe spełnienie i nagroda.
Twój drugi album nosi wymowny tytuł, co takiego najbardziej cenisz sobie w byciu kobietą?
Podziwiam w każdej kobiecie dwie kontrastujące cechy: delikatność i siłę. Piękno wewnętrzne. Miłość i troskę. Dar i umiejętność wykonywania wielu czynności jednocześnie, oraz wiele innych cech, których nie sposób wymienić. O tym pragnęłam zaśpiewać w utworze tytułowym albumu. Kobieta jest w moich oczach wielką wartością. Staram się zatem również na siebie i swoje życie spoglądać z tej perspektywy.
Na Twojej stronie znajdziemy cytat z Goethego i choć dotyczy on muzyki, nie sposób nie zapytać czy jesteś fanką tego niemieckiego twórcy oraz literatury w ogóle?
Literatura zawsze mnie interesowała. Żałuję, że coraz mniej czasu mam na dobrą lekturę. Aczkolwiek bardzo inspirujące stały się dla mnie krótkie formy literackie, wiersze wielu poetów, których poszukiwałam w kontekście pracy nad płytą i jej słownego przekazu.
Śpiewasz tak w języku polskim jak i angielskim, w którym języku łatwiej wyraża Ci się myśli?
Być może ku zdziwieniu niektórych, w angielskim! (śmiech). To język, w którym śpiewanie przychodzi mi z większą lekkością ze względu na dużą płynność i naturalną dla mnie frazę. Oczywiście w języku ojczystym docieram bardzo bezpośrednio do polskiego słuchacza, z kolei chcąc koncertować także za granicą, jest we mnie wielka otwartość na język angielski. Również pisząc teksty, zauważam, że łatwiej jest mi formułować myśli po angielsku. A marzeniem, i pewnym przełamaniem, byłoby zaśpiewanie po włosku, z racji ukończonego kierunku italianistyki.
Debiutowałaś w 2011 roku, jeżeli przyjmiemy to za pewnego rodzaju prawdziwy początek drogi muzycznej, to jak opiszesz zmiany jakie zaszły w Tobie jako w artystce na przestrzeni tych trzech lat?
Dojrzałam jako człowiek, kobieta, wokalistka. Odnalazłam w sobie więcej odwagi w codziennej walce z trudnościami tego zawodu.
To Twój debiut jeżeli chodzi o tworzenie tekstów, trudno było?
Absolutny debiut! Były dni kiedy zainspirowana tematem, pisałam cały tekst jednego dnia, były także utwory, które pisałam tydzień i dłużej. Największą trudność odczułam pisząc pod gotową muzykę, bez możliwości jej zmian.
Nie chciałaś nagrać pierwszego albumu z autorskimi piosenkami?
Marzyłam o zaśpiewaniu standardów, które odzwierciedlały moją wrażliwość. Cały materiał pierwszej płyty to starannie wybrane przeze mnie kompozycje, które całkowicie czułam wokalnie. Był to wybór podyktowany absolutną „miłością” do tych utworów (śmiech).
W jednym z wywiadów wspomniałaś, że proces twórczy przebiegał w sposób bolesny, skąd takie określenie?
Proces twórczy w moim odczuciu właściwie bardzo często przebiega w bólach. W bólu rodzą się rzeczy piękne. A sztuka wymaga oddania, poświęcenia, zatracania się, jeżeli ma być autentyczna. Tak więc i w tym przypadku była to trudna droga poszukiwań. Sytuacje nieprzewidziane i wiele przeszkód do pokonania w ogólnym kontekście wydania albumu.
W jednym z utworów możemy usłyszeć Agnieszkę Musiał z kim jeszcze współpracowałaś przy najnowszym albumie?
Bardzo ważne pytanie! To przyjemność przedstawiać tak wybitne grono instrumentalistów. Gościnnie, obok Agnieszki Musiał, pojawił się również Kuba Badach. Płytę wyprodukował Tomasz Kałwak, zagrali: Paweł Tomaszewski, Paweł Dobrowolski, Andrzej Święs, Andrzej Gondek, Jerzy Główczewski, Dawid Główczewski, Erwin Żebro i wspomniany Tomasz Kałwak.
Rozmawiała: Monika Matura







