WYWIAD: Andrzej Smolik
Rozmawiamy ze zwycięzcą Fryderyków w kategorii "Muzyka Rozrywkowa". Autor: Michał Bigoraj • 12 maja 2016
W ramach cyklu dotyczącego tegorocznego rozdania Fryderyków, prezentujemy Wam kolejny wywiad, który przeprowadziliśmy bezpośrednio po Gali. Tym razem rozmawiamy ze zwycięzcą w kategorii Muzyka Rozrywkowa - Andrzejem Smolikiem.
#Andrzej Smolik
Zwycięzca (wspólnie z Kevem Foxem) w kategorii:
Album roku elektronika i alternatywa za płytę: „Smolik/ Kev Fox”.
Czy nie uważa Pan, że formuła przyznawania Fryderyków, nominacji do nich, podziału na kategorie itp. jest trochę nieczytelna i należałoby ją nieco zmienić?
Andrzej Smolik: Współczesna formuła jest stosunkowo nowa. Kiedyś tych kategorii było więcej. Chyba nawet ponad 20, m.in.: wokalistka roku, wokalista roku, producent roku, instrumentalista roku itp. Cała plejada dodatkowych nagród. Teraz liczba tych kategorii znacznie się zmniejszyła.
Jest kilka „kompatybilnych” kategorii, które powodują większe zagęszczenie. Co jest chyba lepszym rozwiązaniem. Kiedyś było tak, że jeden artysta mógł zgarnąć nawet siedem statuetek, kosztem reszty. Teraz jest to raczej niemożliwe.
Pytam o to, bo np. zespół Zakopower był w tym roku nominowany w kategorii Pop natomiast w 2012 r. ich album „Boso” był zwycięzcą w kategorii Folk / muzyka świata. Jest to pewna niekonsekwencja.
Oczywiście. Ale oceniając dzisiejszą muzykę, możemy powiedzieć, że wszystko da się „wrzucić” do jednej kategorii. Wkrótce może do tego dojść (śmiech). Style, formuły i gatunki się łączą, przenikają wzajemnie. To są jednak sprawy „techniczne”. Mi jest trudno pewne formy zdefiniować. Myślę, że dziennikarzom także. Podobnie jest z każdą płytą.
To samo dotyczy i naszej kategorii Elektronika i alternatywa. To podziały są trochę sztuczne. Tak samo było z naszą płytą, którą nagrałem z Kevem. Równie dobrze mogliśmy się znaleźć w kategorii Pop.
Andrzej Smolik, fot. Anna Smolik
Przypuszczam, że twórczość dzisiejszego gościa honorowego, czyli Jeana Michela Jarre’a, jest Panu bliska. Jak zaś ocenia Pan polską współczesną szeroko rozumianą muzykę elektroniczną?
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że czuję się oczywiście bardzo mocno związany z elektroniką. Jestem klawiszowcem. Pamiętam swoje początki. Obserwuję też, co Jean Michel Jarre robi, a także co się dzieje u nas. Inna sprawa, że dzisiaj muzykę elektroniczną może robić każdy. Pod strzechą, na zwykłym komputerze, na tanim programie muzycznym…
To źle, czy dobrze?
Bardzo dobrze. 20 czy 25 lat w najśmielszych marzeniach nie spodziewałem się takiej sytuacji. Nie przewidywałem tak wysokiej, zaawansowanej, ale przy okazji łatwej w obsłudze i „ekonomicznej” technologii. Wspaniale. Dlatego jest wybór, bo ciągle pojawiają się nowe rzeczy. Ponieważ ludzie chcą robić muzykę w domowych warunkach i to robią.







